Przez wieki pałałam nienawiścią do koloru różowego. Podobnie moja siostra. Czasy licealne i praktycznie całe moje studia stały pod znakiem czerniejszej czerni i ciemnego granatu :) Z fascynacją więc patrzę ostatnio na to, co klasyfikuje jako 'ładne' / 'może być' / 'nawet bym kupiła'. Wczoraj np szyjąc kopertówkę dla siostry, czułam się jak w królestwie Mariah Carey - róż i motyle! I tak, z ciężkim bólem serca, przyznaje, że podoba mi się to zestawienie :)
Na torebkę w takim stylu, mogę się zdecydować, na część garderoby może niekoniecznie.
Na podszewkę użyłam materiał kupiony w Składzie Bławatnym. Uprzedzam, że podszewka jest dość przezroczysta, więc dodatkowo podkleiłam ją flizeliną, żeby nic nie prześwitywało. Kwiatuszek na klapce jest broszką, więc można go odczepić albo przytwierdzić w jakimkolwiek innym miejscu torebki. Po kliknięciu na zdjęcie, zobaczycie jego większą wersję.
ENGLISH:
My relationship with colors has been a difficult one. My High School times and university years were marked in a history with black - it was everywhere: shoes, skirts, dresses, you name it. Sometimes, I went for navy blue though - yep, I'm a rebel :) So it is little frightening to see myself enjoying making colorful things and considering more and more clothing as 'nice' / 'acceptable' / 'would wear' / 'I'd buy it'. And yes, they aren't even black! So when I was making this clutch yesterday for my sister, I felt like in Mariah Carey's kingdom - pink fabric + butterflies. Girly all the way - and what's more frightening, I even liked it.
I bought this lovely lining fabric in Skład Bławatny - it was love at first sight, I just had to have it! But it was so thin and transparent that I had to treat it with fusible interfacing. I've also made a pin from yo yo flowers, using matching fabric and a button that would match the magnetic snap I used. Hope my sis will find it cool :)
o, się o mnie na blogach pisze :) fame...
ReplyDeleteAmarant jest chyba jedynym, poza "brudnym różem", z różów, które do mnie przemawiają. Róż w połączeniu z motylkami kojarzy mi się raczej z małymi lub zdzieciniałymi dziewczynkami, a nie dodatkami, które bym była w stanie zaakceptować, ale ta torebeczka jest po prostu UROCZA ^^ Kawał dobrej roboty:)
ReplyDelete@lahgosia - tak, ty gwiazdo blogosfery :)
ReplyDelete@Joanka-z - dzieki :) szyjac ja, caly czas bilam sie ze swoimi idealami i zerkalam na glany stojace w korytarzu ;)
Torebka wyszła super! Uważam, że kolorek ma bardzo ciekawy, a połączenie z motylkami tylko dodaje całej torbie uroku. Wszystko idealnie do siebie pasuje.
ReplyDeletepozdrawiam serdecznie i gratuluję tak udanego dzieła :)
Dziekuje Medzik - na blogu widze, ze juz odpoczelas po urlopie i praca wre :) Ja swoj zaczynam w piatek i nie moge sie doczekac!
ReplyDeleteTorebeczka bardzo fajna, kolorek super(ostatnio uszyłam dla siebie torbekę też w kolorze amarantowym).No i jak zawsze kolorowa podszewka, co u Ciebie uwielbiam ;)
ReplyDeleteA bo ja kocham zmyslne podszewki :) Nic tak nie poprawia humoru jak fajna podszewka kiedy otwierasz torebke :) Twoj amarancik na blogu obejrzalam, cudny!!! :)
ReplyDeletecudowne te motylki- bardzo ładna torebka!
ReplyDelete