Póki trwał Sparkle Quilt Along, dzielnie dotrzymywałam kroku na każdym etapie, aż w końcu, przy pikowaniu zwolniłam. A to wiecznie zajęta byłam czymś innym, co odganiało mnie od dokończenia narzuty tylko i wyłącznie dla siebie! Moja własna! Jestem taka szczęśliwa, że w końcu udało mi się w miniony weekend dokończyć dzieła.
Narzutę prezentuje żulerska ławka przed blokiem, hell yeah! Cieszcie się, że pominęłam malownicze donice na kwiaty zrobione z pomalowanych na zielono kół od Zetora :P Gratuluję komuś inwencji twórczej i zaradności :]
Machnęłam do tego kontrastującą lamówkę w mega cytrynowym odcieniu. Chciałam jakoś przełamać te pastele, żeby nie było mdło i nijako. Cytryna chyba wywiązała się z zadania :)
As long as Sparle Quilt Along was running, I tried to do each step as scheduled on Jeni's and Megan's blogs. I of course sloooowed down at the very last step - quilting & binding. I just suddenly had 100 different things to do. Well, it doesn't matter, cause now I have a quilt for myself! I am so happy that I finally devoted some time to finish it this last weekend.
I added vivid lemon binding, because I thought that it should make a statement, to contrast with pastels I used for sparkles. I think it looks pretty OK :) But please ignore the fugly bench - I cleaned it with wet wipes before I put my quilt on it...
Narzuta jest świetna! Ileż to pracy!!! Podziwiam!
ReplyDeleteŚliczności, pracy pewnie mnóstwo ale efekt świetny ! :) Pozdrawiam
ReplyDelete